wtorek, 9 kwietnia 2013

07. Glosolalie "Dzikiego Wschodu" [Kola]


Modlitewny trans Zielonoświątkowców, wychwalających imię Pana w (t/tr)akcie artykulacji sylab wywodzących się z prastarych biblijnych języków dyktowanych przez Ducha Świętego. Starsze panie z zespołu Zbuczanki synkopujące po białorusku melodie lokalnych przyśpiewek, których nagrania towarzyszą nam przy wrzucaniu fotek na fejsa. Terenowe opowieści, codziennie od 20:00 do 22:00, związane z niezrozumiałością tubylczej leksyki.

A do tego:

Poranny youtube.com i Roscoe Holcomb, potomek pierwszych Hillbillies – bimbrowników prowadzących proste góralskie życie na przedgórzu południowych Appalachów – którego niezrozumiały dialekt i tradycyjna gra na bandżo nakazała mi i Mateuszowi pójść nagle narąbać drewna na opał.

Oraz:

Duch puszczy, którego rozgrzewająca i oczyszczająca z bakterii moc, przywodzi na myśl (i język) tradycyjny północnoamerykański moonshine pędzony w lasach zachodniej Wirginii.

Niezależnie od tego, który ze wspomnianych wyżej duchów pomieszał tu ludziom (w tym nam) języki, faktem jest, że złożoność językowego krajobrazu Podlasia daje o sobie znać na każdym kroku, a folklor lokalny zaczyna powoli mieszać się z folklorem badawczym: Zniósł to jajo? Z czego jest ten „Duch Puszczy”? Czy ja się nazywam Nutria? Z Dubiczy czy z Dubicz? Hospody pomyłuj! Jestem pilastrem!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz