piątek, 5 kwietnia 2013

03. Po nitce do kłębka [Basia, Ada, Paulina]


Drugi dzień wyjazdu dla wielu mógł być dniem stresującym – przynajmniej na początku. Był to bowiem dzień, w którym pierwszy raz mieliśmy zetknąć się z potencjalnymi informatorami. Nie mieliśmy prowadzić wywiadów sensu stricte – chociaż nie mieliśmy prawa odmawiać, gdyby ktoś był wyjątkowo chętny. Jednak zadanie na dziś było inne, miało nas nieco rozbudzić, oswoić i dodać odwagi – co według  mnie udało się znakomicie.

Na porannym spotkaniu zostaliśmy podzieleni na trzy grupy, z czego każda miała opracować inny temat do eseju fotograficznego. Opowiem teraz, co spotkało w terenie mnie – Basię, Adę i Paulinę.
Temat naszego eseju brzmiał „my stąd – kim jesteśmy”. Postanowiłyśmy ukazać na fotografiach mieszkańców Dubicz wraz z rzeczami, z których są oni dumni, bądź z którymi łączy ich wyjątkowa więź. Idąc za głosem rozsądku udałyśmy się do najbardziej charakterystycznych postaci wsi, a mianowicie prawosławnego księdza i sołtysa. Brodząc po kolana w śniegu i błocie i napotykając na swej drodze czarne koty, które mimo ogólnie przyjętego przesądu, nie przyniosły nam dzisiaj pecha (chyba, że pechem można nazwać istną Narew w butach) osiągnęłyśmy swój cel, a nawet więcej – zrealizowałyśmy temat i każda z nas zyskała pewnego informatora. Najmilszym akcentem okazała się podlaska gościnność. Tylko tutaj nieznajoma osoba jest w stanie przyjąć cię jak członka rodziny, zaprosić na obiad, poczęstować domowymi konfiturami i nałożyć na stopy kapcie. To właśnie te miłe akcenty sprawiły, że nie straszna jest mi błotnista droga i biała, podlaska wiosna i wręcz nie mogę się doczekać jutrzejszej wyprawy do wioski na krańcu Podlasia.



PS: tutaj można zobaczyć zdjęcia dubickich czarnych kotów. Bo przecież cały internet lubi koty;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz